Transfery z Lecha do Legii i nie tylko. Najbardziej kontrowersyjne transfery w Ekstraklasie
7 min readChoć w świecie piłki nożnej transferów można dokonywać jedynie w dwóch okienkach w ciągu roku – przez miesiąc zimą i dwa miesiące latem – kibice żyją tym tematem właściwie przez cały rok. Im wyższy poziom i większe możliwości finansowe klubu, tym nazwisk łączonych z drużyną jest więcej. Plotkami transferowymi jednakowo żyją jednak kibice FC Barcelona czy Lecha Poznań. Najwięcej medialnego i kibicowskiego szumu jest wokół transferów kontrowersyjnych i nieoczywistych. Gdy na przełomie XX i XXI wieku Luis Figo zmieniał Barcelonę na Real Madryt, po powrocie na stadion w Katalonii powitał go odcięty łeb świni.
W Polsce zwykle kończy się na wyzwiskach, ale i na naszym podwórku nie brakowało zmian klubowych barw między zawodnikami czołowych klubów, nad którymi unosiło się sporo niezdrowych emocji. Obrzucenie domu jajkami, spotkanie z policją czy obraźliwe transparenty – przykładów było sporo. Wybraliśmy najbardziej kontrowersyjne transfery w ekstraklasie w ostatnich kilkunastu latach. We wszystkie “zamieszana” była Legia Warszawa.
Transfery z Lecha do Legii – ochroniarz i wymiana koszulki
Wspomniany transfer Figo wywołał wielkie poruszenie, ponieważ w transakcję były zaangażowane dwa najbardziej utytułowane hiszpańskie kluby, które od lat biją się o triumfy nie tylko na krajowym podwórku. Tak prestiżowych korzeni nie ma rywalizacja Lecha Poznań z Legią Warszawa, ale i transfery na tej linii rozgrzewały głowy kibiców. Oba kluby w ostatnich sezonach należą bowiem do ścisłej czołówki ligi, więc każdy bezpośredni przeskok z jednej drużyny do drugiej jest postrzegany przez fanów niemal jak zdrada. Piłkarze, którzy przeszli z Lecha do Legii, nigdy nie mieli łatwo.
Gorące transfery w XXI w. na tej linii zapoczątkowały przenosiny do Legii Pawła Kaczorowskiego. Choć zwykle w takich sytuacjach pretensje do piłkarza mają fani klubu, z którym się żegna, tym razem obrońca już na starcie nie miał lekko u sympatyków Legii. Wiosną 2004 r. Kaczorowski świętował bowiem z Lechem zdobycie Pucharu Polski, przy okazji śpiewając obraźliwe piosenki na temat Legii. Na jego nieszczęście nagranie z poznańskiej szatni wyciekło do mediów. Gdy pół roku później ówczesny reprezentant Polski trafił więc do klubu z Warszawy, kibice Legii świetnie pamiętali o tej sytuacji. I nigdy mu jej nie wybaczyli.
W czasie meczów z udziałem Kaczorowskiego na trybunach pojawiały się transparenty, na których fani nazywali go “chórzystą” i odmawiali prawa do gry w zespole. Atmosfera była tak wroga, że klub w pewnym momencie wynajął mu ochroniarza. Nie pomagały próby załagodzenia sytuacji – gdy zorganizowano spotkanie fanów Legii z Kaczorowskim, po wejściu piłkarza do sali… wszyscy zgromadzeni kibice ją opuścili. Kiedy zaś obrońca zdobył w barwach nowej drużyny pierwszego gola, usłyszał z trybun, że “nic się nie stało”. W efekcie już po roku Kaczorowski przeniósł się do Wisły Kraków, a jego kariera się załamała. Już nigdy nie wrócił do gry na wysokim poziomie.
Dom obrzucony jajkami i gwiazda u największego rywala
Gdy Lecha na Legię zamieniał Bartosz Bereszyński, obie drużyny rywalizowały ze sobą o mistrzostwo Polski. W dodatku 21-letni wówczas piłkarz to rodowity poznaniak, który wcześniej grał jeszcze w Warcie i innych lokalnych klubach. A Lech miał w przyszłości zarobić na jego sprzedaży za granicę. O sukcesach piłkarzy Lecha Poznań w reprezentacji Polski piszemy w artykule https://www.wspieramyklub.pl/problemy-w-srodku-pola-lecha-poznan/. Kiedy więc w styczniu 2013 r. podpisał obowiązujący od nowego sezonu kontrakt z Legią, wśród wielkopolskich kibiców zawrzało. Fani z Poznania zdobyli numer do młodego zawodnika i wydzwaniali do niego z pogróżkami. Nienawiść wylewała się z mediów społecznościowych, a dom Bereszyńskiego został nawet obrzucony jajkami. Ostatecznie piłkarz trafił do Legii od razu, a nie dopiero po kilku miesiącach. W pierwszym meczu na stadionie Lecha w nowej koszulce nasłuchał się wyzwisk, a do tego kibice rzucali w niego różnymi przedmiotami.
Głośnym echem odbił się także transfer z Lecha do Legii, którego bohaterem został Kasper Hamalainen. Fin aż tak związany z Poznaniem jak Bereszyński nie był, ale w czasie trzech lat w Lechu zyskał szacunek kibiców. Gdy latem 2016 r., po zakończeniu kontraktu w Wielkopolsce, zapowiedział, że poszuka nowego, zagranicznego klubu, fani życzyli mu więc powodzenia.
Problem w tym, że satysfakcjonującej oferty z zagranicy nie dostał i ostatecznie wylądował w Legii. Wokół tego ruchu znów było głośno – jeden ze sponsorów Lecha zorganizował nawet akcję pod hasłem #odHAMsię, w czasie której wymieniał stroje piłkarskie Hamalainena na trykoty z nazwiskiem Dawida Kownackiego, wychowanka poznańskiej drużyny. Jak widać, transfery w polskiej ekstraklasie to także okazja to niestandardowych kampanii promocyjnych.
Transfery z Wisły do Legii. Wychowanek, bramkarz i Hiszpan
Bez względu na to, ile kosztują polscy piłkarze i jaką cieszą się renomą, podobne emocje jak wymiany na linii Lech – Legia wyzwalają transfery między warszawską drużyną i krakowską Wisłą. W końcu to właśnie te dwie drużyny otwierają tabelę wszechczasów ekstraklasy. Ruchy warszawskich działaczy również na polu operacji finansowych z Wisłą bywały w ostatnich latach spektakularne.
Stołeczny klub szukał bowiem w Krakowie piłkarzy różnego kalibru. Podbierał Wiśle wychowanków, jak wtedy, gdy w 2016 r. przekonał do przenosin na Mazowsze niespełna 18-letniego Konrada Handzlika. O ile jednak młody pomocnik nie rozegrał w ekstraklasie w barwach Legii ani jednego meczu i jego transfer wielkich emocji nie rozpalił, o tyle inny wychowanek krakowskiego klubu, Krzysztof Mączyński, trafił na czołówki mediów w całej Polsce.
Reprezentant Polski z kadry Adama Nawałki wielokrotnie podkreślał bowiem swoje przywiązanie do Wisły. W dodatku w jednym z programów telewizyjnych zadeklarował, że do Legii nigdy nie przejdzie. Latem 2017 r. zmienił jednak zdanie i wybrał przyszłość w Warszawie – choć najwyższe transfery w ekstraklasie opiewają na sumy przekraczające milion euro, Wisła w tym przypadku przystała na 500 tysięcy. Fani szybko przypomnieli sobie wówczas o deklaracjach Mączyńskiego sprzed kilku miesięcy i nie szczędzili mu epitetów, wśród których “Judasz” uchodził za najłagodniejszy. Od tamtej pory piłkarz za każdym razem wysłuchuje też wyzwisk w czasie meczów na stadionie Wisły. Nie ma znaczenia nawet to, że zakłada już inne stroje sportowe i nie gra w Legii.
Król strzelców, który marzył o Legii
Najlepsi piłkarze polskiej ligi zwykle decydują się na zagraniczne transfery. Ekstraklasy zazwyczaj nie stać na to, by zatrzymać swoje gwiazdy. Większymi pieniędzmi dysponują nie tylko najbogatsze ligi, ale także na przykład kluby z Turcji, Rosji czy Belgii. Tym większe było więc zdziwienie kibiców, gdy latem 2018 r. Carlitos, król strzelców w barwach Wisły, trafił z Krakowa do Legii.
Takie transfery w polskiej lidze zdarzają się rzadko. Tym razem krakowianie również chcieli sprzedać napastnika za granicę, ale sam Hiszpan uparł się, że zostanie w Polsce. A że Wisła dodatkowo wpadła w olbrzymie tarapaty finansowe, przyparty do muru klub przyjął ofertę Legii opiewającą na 450 tys. euro. Wyglądało to na promocję, ale Hiszpan Warszawy nie podbił. Strzelił 16 goli i po roku w końcu wyjechał z Polski aż do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Bramkarz usunięty z drużyny
Przenosiny Carlitosa do Legii były wydarzeniem, ale kibice przyjęli je nieco łatwiej niż decyzję Mączyńskiego – nie był bowiem aż tak związany z klubem. Najbardziej skomplikowanym transferem z Krakowa do Warszawy okazała się transakcja z udziałem Radosława Cierzniaka. Do kiedy transfery piłkarskie rozstrzygają się pomiędzy zainteresowanymi stronami, rozpalają głównie kibiców. W tym przypadku jednak z utratą zawodnika nie mogła pogodzić się Wisła.
Doświadczony bramkarz podpisał kontrakt z Legią na początku 2016 r., zgodnie z prawem, jeszcze jako piłkarz krakowskiej drużyny. Miał trafić do nowego klubu latem. Wisła w odwecie odsunęła go od treningów z pierwszym zespołem, co nakręciło spiralę złych emocji wokół zawodnika. Doszło nawet do interwencji policji – stróże prawa spotkali się z Cierzniakiem, by podpowiedzieć mu, jak się zachowywać w tak napiętej atmosferze, mieszkając w mieście pełnym wrogich kibiców. Problemy bramkarza zakończyła Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych przy PZPN, która uznała odsunięcie zawodnika od drużyny za bezprawne i rozwiązała kontrakt z winy klubu. Dzięki temu Cierzniak zamiast w czerwcu, trafił do Legii już w marcu. Mógł zamienić nakolanniki siatkarskie czy inne akcesoria do niecodziennych form treningów na zajęcia z drużyną na wysokim poziomie.
Przeczytaj również o najciekawszych transferach polskich piłkarzy, które ostatecznie nie wypaliły: https://www.wspieramyklub.pl/najciekawsze-transfery-polakow-ktore-nie-doszly-do-skutku/
Autor:
Damian
Absolwent Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pasjonuje się sportem i historią. Na co dzień zajmuje się mediami społecznościowymi i marketingiem.